Nosimy je, bo władza każe i lepi mandaty, ale często robimy to bez przekonania. Niektórzy twierdzą, że trudno w nich oddychać, inni, że są niehigieniczne, a kolejni, że łamią prawa obywatelskie. Kto je wymyślił? Czy są skuteczne? Jak działają? Jak z nimi postępować? Maseczka w historii i popkulturze od średniowiecza do współczesności.
Aerozole, które wytwarza człowiek podczas oddychania, mówienia, czy kichania, utrzymują się w pomieszczeniu do kilku godzin. W maleńkich kropelkach emitowanych przez nosiciela unosi się chorobotwórczy wirus. Inhalując te same powietrze, wchłaniamy go do organizmu, dając mu możliwość dalszego rozprzestrzeniania się. Zapadamy na grypę, COVID-19, inne…
Zjawisko to nazywamy zakażeniem kropelkowym.
Maska, stanowiąca fizyczną zaporę dla dryfujących z naszych ust i nosa cząsteczek wirusowych (a także innych patogenów), radykalnie redukuje zarażanie kolejnych osób, z którymi mamy styczność. Przenoszony drogą kropelkową wirus wpada na barierę utrudniającą rozprzestrzenianie się pandemii. Zrozumienie tego zjawiska jest kluczowe w ograniczaniu transmisji wirusa.
I mimo rewelacji ogłaszanych i komentowanych szeroko w mediach na temat wynalezienia i zakupu przez polski rząd szczepionek, które w przyszłości niewątpliwie pomogą w wygaszaniu pandemii, musimy mieć świadomość, że masowe szczepienia będą trwały kilka, a może nawet kilkanaście miesięcy. A wirus jest aktywny tu i teraz, siejąc spustoszenie w organizmach kolejnych zarażonych i wciąż musimy się chronić przed nim. Co to oznacza? Że w najbliższych miesiącach jedynym skutecznym sposobem na ograniczanie zakażeń SARS-CoV‑2 jest wciąż zasada DDM, czyli dezynfekcja, dystans, maska.
Dlatego dzisiaj opowiemy o maseczkach…
Maska czarnego moru
Pierwsze maski wykorzystane w praktyce medycznej kojarzą się bardziej ze zgrozą niż dobrodziejstwami medycyny, a ich wizerunek jest do dzisiaj wykorzystywany w mrocznych gatunkach sztuki. Zaprojektowane w 1619 roku, prawdopodobnie przez Charlesa Lorme’a – lekarza na francuskim dworze królewskim — maski przypominały ptasie dzioby i służyły ochronnie medykom pracującym przy epidemii dżumy. Przywdziewali je lekarze, których głównym zadaniem było nie tyle dostarczenie pomocy chorym, co raczej liczenie i wywożenie zwłok. Elementem chroniącym „doktora dżumę” były zioła umieszczone w dziobie maski, których aromat (zgodnie z popularną wówczas teorią miazmy, według której choroby przenosiły się przez zanieczyszczone powietrze) powinien zwalczać zawarte w morowym powietrzu czynniki chorobotwórcze. Niestety, cały strój (uzupełniony o szczelny, skórzany płaszcz i drewnianą laskę) wraz z maską, choć niemal całkowicie izolował ciało lekarza od zarażonego, nie dawał wystarczającej ochrony. Medycy masowo padali ofiarami wielkiej zarazy, przez co już w XVIII wieku, środowisko lekarskie uznało maski zaprojektowane przez Lorme’a za nieskuteczne. Mroczny obraz ptasich osłon pozostał na stałe w kulturze i sztuce.
Polski chirurg pierwszy w masce
Środowisko medyczne długo nie wierzyło w istnienie drobnoustrojów i opierało się wprowadzeniu ich do swojej zawodowej codzienności. Mimo to, praktyka zasłaniania nosa i ust powróciła do medycyny na stałe już w XIX wieku. Wprowadzenie maseczek ochronnych było związane z postępującymi badaniami nad dezynfekcją. W 1867 roku Joseph Lister, brytyjski chirurg i inicjator antyseptyki, pracował nad często pojawiającym się problemem skażenia ran pacjentów. Efektem jego pracy była rekomendacja, by na otwarte obrażenia stosować środki antyseptyczne, które szybko przyniosło terapeutyczne efekty i stało się standardem przy opatrywaniu ran. W kolejnych dekadach chirurdzy zaczęli szukać rozwiązań, które nie tyle by odkażały, ile zapobiegały by skażaniu ran. Idea polegała na eliminowaniu wszystkich ewentualnych źródeł skażenia, postanowiono wręcz ograniczyć kontakt rany z oddechem lekarza.
Słuszność takiego kierunku myślenia wkrótce potwierdziły badania Carle’a Flugge’a, który dowiódł, że powietrze które wydychamy, a raczej jego skroplona wersja, zawiera w sobie patogeny. To prawdopodobnie właśnie on jako pierwszy zastosował w medycynie bawełniane maski na usta i nos. Nowinki szybko dotarły do Polski, gdzie badania Flugge’a na polskie realia przeniósł Jan Mikulicz — polski chirurg i profesor uniwersytetów w Krakowie i Wrocławiu, który w 1897 roku jako pierwszy zastosował maseczkę podczas operacji chirurgicznej.
Ten mały krok dla człowieka okazał się wielkim skokiem dla medycyny. Maseczki stały się codziennością w szpitalach na całym świecie, a w trakcie epidemii grypy w 1918 roku w wielu amerykańskich miastach wprowadzono nakaz zakrywania twarzy wśród służby medycznej, policji oraz zagrożonych zakażeniem społeczności.
W XX wieku maska stała się powszechnym w medycynie i nieustannie rozwijanym narzędziem ochrony. Testom poddawano maski jedno i wielorazowe, z różnych materiałowych, z użyciem gazy, z filtrem, z metalowym pręcikiem, który pozwalał dopasować ją do kształtu twarzy. To, co się zmieniło od wynalezienia, to cechy maski poprawiające jej wygodę, skuteczność i łatwość oddychania.
Maseczkę noszę zawsze dla… Ciebie
Dzisiaj noszenie maski jest obowiązkowe w każdym miejscu publicznym. Wynika to z faktu, że w dobie szerzenia się wyjątkowo zjadliwego wirusa SARS-CoV‑2 stanowi ona dużą przeszkodę jego transmisji w kierunku „od zakażonego”. Ważne, żeby to prawidłowo rozumieć: maska nie nas chroni, chroni osoby z nami przebywające. Już wiemy, że w przypadku noszenia jej przez wszystkich członków społeczności prawdopodobieństwo zakażenia innych zostaje zredukowane o 80%.
Jaką maskę powinniśmy wybrać?
Maska jednorazowa
Kojarzy nam się głównie z serialowymi chirurgami i stołem operacyjnym. Lekarze stosują ją w celu ochrony pacjentów przed drobnoustrojami z kropli własnego oddechu, zatrzymuje ona wydzielane mikroorganizmy między włóknami polimeru w tkaninie. Trzy warstwy materiału i filtracja powyżej 98% umożliwia tym samym swobodne oddychanie, przy jednoczesnym zachowaniu ochrony. Jednak do takiej maseczki bardzo szybko dostaje się wilgoć z oddechu, co sprzyja namnażaniu się bakterii. Taką maseczkę powinno się wymieniać co kilkanaście bądź kilkadziesiąt minut z zaleceniem, by dotykać jej tylko w okolicach uszu. Warto też pamiętać, że oznakowanie symbolem CE daje pewność, że przy jej produkcji zostały spełnione normy gwarantujące skutecznością.
Maska z filtrami
Przed zakażaniem SARS-CoV‑2 zabezpieczą nas również półmaski, których filtry stanowią barierę dla układu oddechowego użytkownika: zatrzymujące 95% patogenów to N95, zatrzymujące 99% patogenów to N99. Filtr w półmasce typu R zaleca się wymieniać co 28 dni, a z symbolem NR — co 8 godzin. Przewagą półmasek nad jednorazówkami jest fakt, że są one wykonane ze znacznie grubszego materiału, który zawiera ciasne sploty i lepiej dopasowuje się do twarzy. Symbol FFP1 informuje nas, że półmaska przepuści przez szczeliny maksymalnie 25% nieprzefiltrowanego powietrza, FFP2 — już tylko 11%, a FFP3 pozwala na przepuszczenie zaledwie 5%.
Maska materiałowa
W początkowej fazie epidemii SARS-CoV‑2 maseczki jednorazowe i z filtrem w mgnieniu oka stały się towarem deyficytowym. Wzrost zapotrzebowania nie od razu przełożył się na zwiększenie produkcji – na rynku były problemy ze wszystkimi środkami ochrony osobistej. W użyciu pojawiły się maseczki materiałowe, często szyte w zaciszu własnego domu bądź produkowane przemysłowo. Czy są dobrym rozwiązaniem?
Niestety, maseczka materiałowa jest zaledwie w połowie tak skuteczna jak maseczki chirurgiczne i w jeszcze mniejszym stopniu jak półmaski N95.Głównym zadaniem maseczki materiałowej jest przede wszystkim zapobieganie rozprzestrzeniania się wdychanych mikroorganizmów. Warto jednak regularnie je prać w gorącej wodzie po każdorazowym użyciu, by utrzymywały swoją szczelność. Dodatkowym zabezpieczeniem może też być wszycie wkładki z fizeliny.
Nanomaska
Maska idealna, która samoczynnie niszczy drobnoustroje, wkrótce zawita na polskim rynku. Projekt wyszedł spod ręki polskich nanotechnologów. Ich produkt nie tylko chroni przed patogenami ożywionymi, ale też skutecznie chroni przed zanieczyszczeniami w powietrzu. Dzieje się tak pod wpływem działania wolnych rodników, aktywowanych naturalnym bądź sztucznym światłem. Dzięki temu użytkownik nanomaseczki nie musi martwić się ściąganiem maseczki czy częstą wymianą. Jedna maseczka będzie spełniała swoją rolę przez 15 tygodni, wystarczy, że zostanie raz w tygodniu przemyta. Twórcy nanomaseczki obecnie zbierają środki na masową produkcję.
Maska modna
Jeszcze kilka miesięcy temu maska postrzegana była przez większość społeczeństwa przede wszystkim jako specjalistyczny środek ochrony osobistej. Obecnie, w związku z panującą na świecie sytuacją epidemiczną oraz rozporządzeniami Światowej Organizacji Zdrowia, a także decyzjami rządów poszczególnych krajów, bez osłony na twarz nie jesteśmy w stanie ruszyć się z domu, a maski zostały zaproszone do świata mody jako element codziennego ubioru i coraz częściej traktowane są na równi z pozostałymi elementami garderoby. Obserwowana przemiana dowodzi temu, iż moda zawsze znajdzie dla siebie miejsce w otaczającej nas, kształtowanej nowymi okolicznościami rzeczywistości. Dziś maseczka nie jest już tylko i wyłącznie środkiem ukrywania tożsamości oraz skutecznym narzędziem w walce z transmisją koronawirusa.
Jest także gadżetem, za pomocą którego ludzie mogą wyrażać swój styl oraz osobowość. W przestrzeni publicznej spotkać możemy osoby noszące maski, których motyw graficzny nawiązuje do ich poczucia humoru czy gustu filmowego. Jeszcze inni traktują je jako specjalnie dobrany element mający na celu dopełnienie tzw. outfitu. Nie dziwi zatem fakt, iż kultowy, nowojorski magazyn modowy The Cut zadaje czytelnikom prowokacyjne pytanie: „co mówi o tobie twoja maseczka?” Nowemu modowemu trendowi nie opierają się również celebryci i artyści. Gwiazdy YouTube’a — Jakub i Dawid Mycek, w trakcie walki o prawa społeczności LGBT, mieli na twarzy maski w tęczowych barwach. Łącznie uszyli 300 sztuk maseczek ochronnych w tym samym wzorze, następnie rozdając je przechodniom solidaryzującym się ze środowiskiem LGBT w Trójmieście. Z kolei słynna brytyjska wokalistka Billie Eilish już pod koniec stycznia tego roku na gali rozdania nagród Grammy, zaprezentowała się w maseczce zaprojektowanej przez włoski dom mody Gucci. Przed wyborami w USA aktorka Julia Roberts zauważona została przez paparazzi, gdy wracała z zakupów w jednym z supermarketów w Malibu zasłaniając twarz maseczką z wizerunkiem Baracka Obamy, wyrażając w ten sposób sympatię do byłego już prezydenta Stanów Zjednoczonych. W personalizowane i designerskie maski inwestują również mniej znani obywatele. Na początku lipca rozgłos zyskał jeden z indyjskich biznesmenów, który za kwotę 4 tysięcy dolarów zaopatrzył się w maskę wykonaną ze szczerego złota.
Domy mody odpowiadają zatem na powstające trendy i wykorzystując maseczkową koniunkturę, uzupełniają swoje kolekcje o stylowe, personalizowane egzemplarze. Nie jest to jednak nowość, bowiem już przed kilkoma laty Alexander McQueen czy Thom Bowie wykorzystywali osłony na twarz, by dodać ekstrawagancji strojom prezentowanym podczas modowych pokazów. Niewiele osób spodziewało się jednak, że surrealistyczne wizje projektantów staną się rzeczywistością, a maski codziennym urozmaiceniem stylizacji na masową skalę.
Maska, nie śmieć
Nie ulega wątpliwości, że pandemia COVID-19 wzbudziła sporo emocji w kontekście globalnej i bardzo mocno promowanej w ostatnich latach filozofii Less i Zero Waste. W momencie, gdy prowadzona systematycznie kampania społeczna przeciw niebezpiecznym dla środowiska praktykom, takim jak na przykład używanie jednorazowych, plastikowych sztućców, toreb czy słomek zaczęła przynosić zamierzone efekty, eksperci i ekolodzy zmuszeni byli w marcu zaalarmować o postępie nowego zagrożenia — tak zwanej „okołokoronawirusowej” pandemii ekologicznej. Przesłanki o nowym kryzysie zostały bardzo szybko dostrzeżone na podstawie ogromnego zużycia jednorazowych maseczek i rękawiczek, które w drastycznie dużych ilościach zaczęły masowo pojawiać się w wielu zakątkach naszej planety, zatruwając ekosystem. Bez wątpienia szacunki WHO o konieczności produkcji 89 milionów maseczek ochronnych miesięcznie, czy przewidywania UNICEF o potrzebie dystrybucji 2,2 miliarda osłon chirurgicznych do końca 2020 roku były słuszne, ze względu na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa społeczeństwu i zminimalizowanie ryzyka zakażania się wirusem SARS-CoV‑2.
Eksperci alarmowali jednak jeszcze przez wybuchem globalnej pandemii, że do 2050 roku w morzach i oceanach pływać będzie więcej plastiku, niż żyjących tam organizmów. Stworzenia żyjące w wodzie są bezpośrednio zagrożone zmienionym środowiskiem, wiele z nich myli bowiem plastikowe produkty z pożywieniem. Kontakt z plastikiem wpływa także na wzrost ryzyka chorób raf koralowych z 4% do 89%. Niektóre tworzywa sztuczne mają toksyczne właściwości również dla ludzi i zwierząt, a świeżo wyłowiona ryba, która trafia na nasz stół, stać się może źródłem nie tylko zdrowych składników odżywczych, ale i cząstek przetrawionego plastiku.
Hasło, iż „w przyrodzie nic nie ginie” oznacza, że jeśli jakieś działanie zostało podjęte, zawsze w przyszłości zobaczymy jego skutki. Sami zmieniamy środowisko w raj dla ewolucji drobnoustrojów. Pamiętajmy: środowisko wirusów i środowisko naturalne są ze sobą nierozerwalnie związane. Zmiana warunków życia panujących na ziemi może mieć wpływ na aktywizowanie się kolejnych szczepów patogenów, a więc powstawanie kolejnych pandemii. Im więcej maseczek użytych do ochrony obecnie trafi do środowiska, tym większa szansa na kolejną światową pandemię.
DLATEGO ZAWSZE WYRZUCAJ ZUŻYTE MASECZKI OCHRONNE DO POJEMNIKÓW NA ODPADY ZMIESZANE. #NieDajSięWirusowi
Więcej informacji na temat profilaktyki zakażeń znajdziesz na stronie www.medisept.pl