O bezpieczną naukę w szkołach i o to czy możliwy jest powrót do normalności pytamy dr. Waldemara Ferschke lekarza medycyny, epidemiologa
PD.pl: Właśnie wystartował nowy rok szkolny. Zajęcia są organizowane stacjonarnie. Jakie pana zdaniem są najważniejsze wytyczne dotyczące organizacji bezpiecznej nauki w szkołach, na co dyrektorzy i nauczyciele powinni zwracać szczególną uwagę?
Priorytetem jest bezwzględne przestrzeganie zaleceń przeciwepidemicznych: zachowywanie bezpiecznego dystansu, dezynfekcja i noszenie maseczek. To trzy podstawowe elementy, które praktycznie gwarantują ochronę przed zakażeniem. Bardzo ważne jest, by zasady te były prawidłowo przestrzegane. Szkoły powinny zapewniać środki dezynfekcyjne, wymagać wielokrotnego mycia rąk, prawidłowej, zgodnej z zaleceniami higieny. Jeśli istnieją ku temu warunki organizacja zajęć powinna zapewniać kohortowanie uczniów. W ograniczeniu transmisji wirusa może pomóc wytyczenie sektorów, które zapobiegną mieszaniu się klas, zapewnienie uczniom korzystania z tej samej sali, czy szatni. Nowym zadaniem nauczycieli w zaistniałej sytuacji jest uczenie nowych zasad, bezpiecznych zachowań i egzekwowanie ich przestrzegania – kontrolowanie czy maseczki są noszone w prawidłowy sposób, czy zachowywania dystansu. Kadra powinna dawać przykład i przestrzegać zasad.
PD.pl: Sytuacja z szkołami, czyli konieczność kontynuowania nauki przez młodzież niezależnie od nieprzewidzianych klęsk żywiołowych pokazuje, że nie jesteśmy w stanie jako ludzkość zrezygnować ze swojego, prowadzonego w pewien sposób, życia. Musimy uczyć się, pracować, odpoczywać, realizować pasje i zaspokajać potrzeby. Wirus wkroczył w nasze życie blokując je na jakiś czas (wiosenny lockdown). Czy przeczekamy tę klęskę i wrócimy do dawnego życia? Co z drugą falą pandemii?
Przeczekamy i wrócimy – analogicznych epidemii było kilkadziesiąt — ostatnie to – uchodząca za najcięższą w historii – pandemia grypy tzw. hiszpanki w 1918 r. i epidemia grypy Hong Kong w roku 1968. Żadna z nich, niezależnie czy trwających kilka miesięcy, czy nawet lat nas nie zatrzymała. Są to zjawiska normalne, na trwałe wpisane w historię ludzkości. Epidemia trwa dopóki w populacji do momentu, gdy liczba osób nieodpornych jest większa niż osób z wykształconą odpornością. Trudno przewidzieć, w jaki sposób może przebiegać epidemia. Poprzedni zagrażający człowiekowi wirus SARS wygasł samoczynnie, MERS zmutował tak, że przestał być groźny. Patogen rozprzestrzenia się łatwo dopóki nie straci swojej zjadliwości i są wrażliwe na niego organizmy. Powodem pojawienia się obecnego wirusa i tego, jak szybko rozprzestrzenił się na całym świecie jest zaburzenie sposobu życia – ludzie żyją stłoczeni w dużych skupiskach, spożywają zdecydowanie więcej mięsa, a dodatkowo są wyjątkowo mobilni. Jeden człowiek w ciągu dnia spotyka, a tym samym możliwość transmisji wirusa na setki osób. Przeniesienie patogenu ze świata zwierząt i rozprzestrzenienie go wśród ludzi jest w tych warunkach stosunkowo łatwe.
Wracając do pytania o drugą falę, to poprzedza ona trzecią i czwartą. W sposób naturalny każda kolejna będzie coraz mniejsza, bo ilość osób wrażliwych na zakażenie maleje, a świadomość rośnie. Fale wynikają z pojawienia się dodatkowych czynników zewnętrznych, takich jak na przykład pogoda, kiedy temperatura i wilgotność bardziej sprzyjają zachorowaniu. Niedawny wzrost zawdzięczamy poluzowaniu zasad w ostatnich miesiącach i większej mobilności związanej z wakacjami, czy imprezami okolicznościowymi skupiającymi dużą liczbę gości. Tego rodzaje fluktuacje, zwyżki i zniżki jak na giełdzie występują, gdy wirus trafia na dużą grupę ludzi wrażliwych lub gdy zmienia się pogoda. Dynamika zakażeń będzie maleć dopiero po osiągnięciu pewnej stabilizacji. Obecnie panuje błędne przekonanie, że Polacy są bardziej odporni niż obywatele państw śródziemnomorskich. Mniejsza dotychczas liczba zachorowań w Polsce wynikała z naszej samodyscypliny, bardziej zdystansowanej obyczajowości, specyfiki życia społecznego i rodzinnego. Dalszy scenariusz przebiegu pandemii zależy od naszego trzymania się zasad. Przykładem może być model brytyjski, gdzie w początkowej fazie pandemii nie wprowadzono restrykcji, by wytworzyć tzw. odporność stadną. Refleksja przyszła wraz z rosnącym zagrożeniem, że system zdrowia może stać się niewydolny, wtedy wprowadzono zalecenia WHO i liczba zakażeń spadła.
PD.pl: Jeśli mamy przekonstruować swój styl życia, zmienić nawyki, oczekiwania, a nawet pewne odruchy, to na ile może pomóc nam w tym państwo, odpowiedzialne przecież za ochronę zdrowia Polaków?
Potrzebujemy uczciwego i rzetelnego informowania, o tym jak wygląda sytuacja i o ewentualnych nadchodzących zagrożeniach, informowania o tym co faktycznie jest i co jest planowane, byśmy jako społeczeństwo mogli się przygotować. Potrzebujemy konsekwentnego zachowania władz i przykładów właściwych zachowań płynących z góry. Zadaniem państwa w tej sytuacji jest też zapewnienie wystarczającej ilości środków ochrony personelowi medycznemu i właściwa organizacja służby zdrowia, by zapewnić dostęp do leczenia wszystkim potencjalnie chorym. Potrzebujemy wystarczającej liczby badań kontrolnych, od ich ilości zależy jakość monitoringu osób potencjalnie zakażonych.
PD.pl: Jakie zjawiska, cechy i poglądy mogą utrudnić nam ułożenie sobie bezpiecznego stylu życia? Czy warunkiem jest powszechna zgoda i nowy wymiar umowy społecznej co do zasad naszego funkcjonowania?
Zobrazowaniem konsekwencji takich groźnych dla bezpiecznego stylu życia postaw i poglądów jest historia węgierskiego lekarza Ignaza Semmelweisa, który w połowie XIX wieku jako pierwszy wprowadził na kierowanym przez siebie oddziale dezynfekcję rąk przed badaniem pacjentek. Dezynfekowanie rąk przez lekarzy w radykalny sposób zmniejszyło śmiertelność na gorączkę połogową. Mimo spektakularnego efektu, jaki dała wprowadzona przez Semmelweisa procedura, lekarze i studenci byli jej przeciwni. Brak widzialnej przyczyny, sugestia przenoszenia zakażenia na pacjentki przez medyków i trudności związane z poprawnym wykonywaniem dezynfekcji doprowadziły do dyskredytacji prac Semmelweisa i odrzucenia jego zaleceń na dziesięciolecia. Z tą samą odpornością na fakty spotykamy się także dzisiaj. Niewidzialność wroga osłabia czujność. Refleksja przychodzi dopiero, kiedy przypadki pojawiają się blisko nas, w rodzinie, w pracy, wśród przyjaciół. Zagrożeniem dla utrzymania społecznej mobilizacji są wszelkie teorie spiskowe, mówiące że wirusa nie ma, że ktoś wywołał chaos, by zarobić na tej sytuacji, itp. Grupa osób, do której nie dociera prawda faktów bagatelizuje sytuację, a głosząc swoje teorie osłabia ogólną czujność.
PD.pl: Czy możliwy jest powrót do wielkich imprez masowych — koncertów, festiwali, maratonów, etc.?
Powrót będzie jak najbardziej możliwy. Pandemie są powtarzającymi się zjawiskami historycznymi. Powrót do normalnego życia jest kwestią czasu. Ludzkość zwalczyła poprzednie epidemie. Patogeny zostały opanowane, czasem częściowo jak w przypadku polio, całkowicie wyeliminowane, jak na przykład ospa lub tak jak z HIV nauczyliśmy się je leczyć i utrzymywać zarażonych przy życiu.
Organizacja imprez masowych w obecnej fazie pandemii jest zadaniem trudnym. Podczas koncertu, w którym udział biorą tysiące, utrzymanie reżimu sanitarnego jest niemal niemożliwe. Powszechne zmęczenie i rosnący głód zaspokojenia potrzeb duchowych wymagają wypracowania rozwiązań, które pozwolą na to w sposób bezpieczny. Najprostszym sposobem jest uczestniczenie w wydarzeniach kulturalnych on-line. Złotym środkiem w tej sytuacji mogą być wydarzenia kameralne, gdzie możemy zapewnić przestrzeganie zasad. Sami musimy pamiętać o ryzyku i utrzymywać samodyscyplinę.
PD.pl: Niedawno pojawiły się doniesienia o polskim leku na Covid-19, co to dla nas oznacza?
Wykorzystywanie osocza krwi osób, które już zachorowały i wyzdrowiały jest najprostszą metodą leczenia. Pamiętajmy też, że przeciwciała ozdrowieńców podawane są chorym ze złymi rokowaniami. To metoda, która pomaga osobom chorującym, ale nie hamuje ona replikacji i rozprzestrzeniania się wirusa.
PD.pl: Szczepić czy nie szczepić? Zbliża się sezon zwiększonych zachorowań na grypę? Jak, o ile to możliwe, odróżnić objawy? Z jakim obciążeniem może spotkać się służba zdrowia?
Niestety objawy grypy i COVID-19 są bliźniacze i nie da się ich rozróżnić. W obu przypadkach mogą wystąpić bóle głowy, bóle mięśniowo-stawowe, gorączka, kaszel. Dlatego powinniśmy się szczepić. W przypadku przyjęcia szczepionki i zachorowania wiemy, że to COVID, a nie grypa, co zwiększa prawdopodobieństwo postawienia prawidłowej diagnozy. Mimo że szczepienie nie wyklucza zachorowania, umożliwi systemowi zdrowia szybszą separację pacjenta nieszczepionego od razu covidowo. Pozwoli ograniczyć przypadki podwójnego testowania i spowoduje, że służba zdrowia będzie bardziej wydolna w diagnostyce i przyjmowaniu pacjentów z COVID-19.