Tną, siekają, miażdżą, pieką, duszą, wędzą, redukują — wszystko w ramach naturalnego gotowania w restauracji Dym na wodzie w Ustce. Jakie zasady obowiązują w kuchni, w której chef Rafał Niewiarowski i jego zespół przygotowują na co dzień świeże dania z lokalnych produktów?
Żeby móc spróbować zupy rakowej czy babki ziemniaczanej z gulaszem z koziny trzeba zarezerwować stolik przez telefon, online, albo zadzwonić… w dzwon. By zapewnić bezpieczeństwo gości i personelu restauracja wydzieliła przedsionek, gdzie goście oczekują na kelnera, który wprowadzi ich do wnętrza i wskaże przygotowany dla nich stolik. W strefie oczekiwania ustawione są dozowniki środka dezynfekującego, by klienci mogli zdezynfekować dłonie przed wejściem do lokalu. Tuż po przekroczeniu progu restauracji można zapoznać się z obowiązującymi zasadami bezpieczeństwa. Od wejścia do lokalu wymagane jest zakrywanie nosa oraz ust i obowiązuje do samego stolika, a zdarzają się goście, którzy z własnej inicjatywy nie zdejmują maseczek także podczas posiłku. Obsługa, która w czasie pracy stale używa środków ochrony twarzy, dla większego komfortu pracy została wyposażona w przyłbice. Klienci po zajęciu miejsca przy świeżo zdezynfekowanym stoliku otrzymują od kelnera sporych rozmiarów menu — zalaminowane i także zdezynfekowane po poprzednim użyciu.
Musieliśmy zastąpić nasze wcześniejsze specjalnie zaprojektowane karty dań nową wersją, którą będzie można łatwo i skutecznie dezynfekować każdorazowo przed podaniem klientowi. Ze stolików zniknęły młynki z solą i pieprzem, które zastąpiliśmy osobno pakowanymi pakietami przypraw. Dla łatwej dezynfekcji stolika po jego zwolnieniu i przed zaproszeniem kolejnego klienta usunęliśmy obrusy, zastępując je bieżnikami, które są każdorazowo wymieniane — tłumaczy właściciel restauracji Rafał Niewiarowski.
To tylko niektóre z zasad wdrożonych w restauracji w trosce o bezpieczeństwo pracowników i klientów. Wybierając się do Dymu na wodzie warto mieć ze sobą kartę płatniczą, ponieważ by wyeliminować każdy zbędny kontakt goście zachęcani są do płatności elektronicznych. Dania są podawane do stolika na tacach, a posiłki na wynos pakowane są do toreb. Klamki, włączniki i blaty obsługa dezynfekuje praktycznie co kwadrans, a gruntowna dezynfekcja całego lokalu odbywa się po porze lunchu i zakończeniu kolacji.
Najtrudniejszym momentem było pierwsze otwarcie restauracji po zniesieniu lockdow’nu, kiedy pracowaliśmy nad wytycznymi dla gości i zbiorem zasad bezpieczeństwa dla naszego personelu, wdrażając zalecenia GIS. Obowiązek przeszkolenia zespołu z zasad higienicznych przypadł menadżerce restauracji. Musieliśmy zmodyfikować plan sali tak, by wprowadzić pomiędzy stolikami co najmniej dwumetrowe odległości. Lokal wyposażyliśmy w dodatkowe dozowniki do dezynfekcji dłoni, które stanęły na wejściu, na sali i w toaletach. By ograniczyć niekontrolowane przemieszczanie się gości po sali restauracyjnej, wymyśliliśmy dzwonek do przywoływania kelnera do stolika - uzupełnia właściciel restauracji.
Ograniczenia w przemieszczaniu się i konieczność zachowania dotyczy także zespołu. Obsługa stara się pracować w oddaleniu od innych osób i w miarę możliwości nie naprzeciwko siebie. Zasady higieny osobistej dotyczą wszystkich pracowników, również personelu, który nie ma bezpośredniego kontaktu z klientem, czy żywnością. Obowiązkowe mycie i dezynfekcji dłoni, czy uprzedzenie o złym stanie zdrowia wymagane jest również od kierowców, dostawców i serwisantów. Dotychczas obowiązujące zasady zgodne z systemem zapewnienia bezpieczeństwa żywności HACCAP zostały uzupełnione o dodatkową dezynfekcję. Dostawy produktów do restauracji są dezynfekowane podwójnie: przed restauracją i w specjalnie wydzielonej strefie wewnątrz lokalu.
Lockdown na szczęście nie zaburzył łańcucha dostaw, który w przypadku restauracji korzystającej z produktów lokalnych i sezonowych jest specyficzny i trudny do odtworzenia.
Wszyscy byli tak spragnieni otwarcia, że bez przeszkód wróciliśmy do funkcjonowania. Nie było też żadnych problemów z dostosowaniem do nowych zasad higienicznych — wspomina Rafał Niewiarowski.
Mimo że wirus nie zniknął z naszej rzeczywistości, frekwencja w Dymie na wodzie dopisuje i restauracja codziennie odnotowuje komplet gości. Większa ostrożność niż w turystycznej Ustce panuje wśród klientów Viva Italia Food & Wine w Koszalinie — w drugim lokalu znanego z programu Top Chef szefa kuchni. Jednak jak zapewnia właściciel także tam liczba gości rośnie z każdym dniem.
Każdego dnia — w obu lokalach — staramy się ściśle stosować do zasad higienicznych, by uniknąć nie tylko ryzyka zamknięcia restauracji na kilkanaście dni, ale przede wszystkim w trosce o kolegów, nasze rodziny i naszych gości. Cieszymy się, że dotychczas nie musieliśmy wdrażać procedur na wypadek zachorowania pracownika i robimy wszystko, by ten stan utrzymać — deklaruje chef Rafał Niewiarowski.